Moja wielopokoleniowa rodzina (podmiejska)

Moja rodzina to trzy pokolenia w jednym dużym domu. Nie jesteśmy taką z definicji rodziną wielopokoleniową, bo choć mieszkamy w jednym domu, nie prowadzimy wspólnego gospodarstwa. Co prawda koszty utrzymania domu dzielimy wspólnie, gospodarujemy oddzielnie. My zajmujemy parter domu, a syn z żoną i wnuczką zajmują piętro...

Budując dom, już zakładaliśmy, że w przyszłości syn zamieszka z nami. Często słyszeliśmy od znajomych, że jesteśmy egoistami i chcemy „przywiązać” dziecko do siebie. My jednak kierowaliśmy się troską o syna, chcieliśmy zapewnić mu przyszłość wolną od kredytu mieszkaniowego. Oczywiście nie mogliśmy być pewni tego, że on zaakceptuje nasze plany. Szczęśliwie złożyło się tak, że synowa też pochodzi z naszej miejscowości i oboje znaleźli tutaj pracę po studiach. Życie w wielkim mieście ich nie wciągnęło i wrócili do nas.

17 rodzina 1

Mieszkamy wspólnie już kilkanaście lat i z tej perspektywy mogę ocenić, że była to bardzo dobra decyzja. Choć synowa była tą osobą, która z zewnątrz weszła w ten układ, to świetnie się zaaklimatyzowała. Często mam wrażenie, że dogaduję się z nią lepiej niż z synem. Oczywiście wymaga to wielu kompromisów z jednej i drugiej strony. Niewątpliwie fakt, że nie dzielimy jednej wspólnej kuchni i łazienki ułatwia nam życie pod jednym dachem.

Kiedy przyszła na świat wnuczka, jako emerytka, mogłam zająć się opieką nad nią, synowa spokojnie wróciła do pracy, nie martwiąc się o bezpieczeństwo dziecka. Była to obopólna korzyść, gdyż jako świeżo upieczona emerytka nie miałam czasu, by przeżywać swoje odejście (niechętne) na emeryturę. Oczekiwana i ukochana wnuczka wypełniła mi pustkę po utracie pracy. Chociaż wnuczka chodzi już do szkoły, to jej rodzice nie muszą martwić się o jej powroty ze szkoły, bo babcia albo dziadek przyprowadzą ją do domu i nakarmią. Dzięki wspólnemu mieszkaniu nasza więź emocjonalna z wnuczką jest bardzo silna. My zapewniamy jej opiekę, ona daje nam mnóstwo radości i pozytywnej energii.

Współczesne tempo życia, zabieganie i gonitwa nie sprzyjają, a wręcz rozluźniają więzi rodzinne. My, mieszkając razem, mamy czas na pielęgnowanie swoistych rytuałów rodzinnych. Wspólne popołudnia poświęcone na filiżankę kawy (są obowiązkowe), przygotowania do świąt czy wieczorne „pogaduchy” sprzyjają budowaniu wspólnoty rodzinnej.

17 rodzina 2

Ten rysunek powstał spontanicznie pół roku temu i wymaga wyjaśnienia (tak tłumaczyła wnuczka). Środkowe seduszko jest wnuczki.
Dwa boczne są sercami małżeńskimi rodziców i dziadków (każda połówka w kolorze ulubionym przez daną osobę).

Fakt, że mamy dość duży dom, by każdy miał w nim swoją przestrzeń, sprawia, że model rodziny wielopokoleniowej w naszym przypadku się sprawdza. Widzę w nim same zalety, ale podkreślić trzeba, że wymaga on empatii i tolerancji, by wspólny życie nie było dla kogoś koszmarem i udręką.

Babcia

Aktualności

© 2005-2024 Nasza Nysa. Designed By JoomShaper